piątek, 6 września 2013

Dżem z owoców leśnych




Niestety zapomniałam sfotografować dżem przed przełożeniem go do słoiczków...

Składniki 
(na 3 małe słoiczki "włocławki")


1. 2 szklanki owoców (jeżyn, malin, czarnych jagód w dowolnych proporcjach)
2. 1,5 szklanki cukru
3. Kilka jabłek (tyle, by po pokrojeniu w drobną kostkę wyszło 1,5 szklanki. U mnie były to 3 małe jabłuszka)

Jabłka służą jako dość neutralny smakowo wypełniacz. Owoce leśne zdominują ich smak całkowicie. Rzecz jasna jeśli macie taką możliwość, najlepiej użyć samych owoców leśnych, ale jak sami widzicie, produkcja dżemu to mało ekonomiczne zajęcie. Dodatek jabłek (sprawdzają się też gruszki) pozwala na dokonanie lekkiego "cudownego rozmnożenia" :) Byle nie przesadzić.

1. Wrzucamy owoce na patelnię, zasypujemy cukrem. Zostawiamy na chwilę, by puściły sok
2. W tym czasie wyparzamy słoiki poprzez zalanie ich oraz nakrętek wrzątkiem i odstawienie na chwilę
3. Włączamy gaz i zaczynamy gotować owoce z cukrem. Warto na tym etapie wlać trochę - powiedzmy pół szklanki - wody. Owoce łatwiej się rozgotują i przybiorą jednolitą konsystencję.
4. Początkowo gotujący się dżem możemy zostawić na chwilę, ale trzeba przemieszać owoce co jakiś czas
5. Dżem jest gotowy, gdy wyraźnie zmieni się jego konsystencja - stanie się bardziej "szklista", wydawany dźwięk będzie bardziej przypominał smażenie, a gdy zrobimy łyżką "ścieżkę" w nim, nie zostanie zalana przez syrop zupełnie od razu. Wtedy jest dość gęsty, by go przelać do wyparzonych słoików.

I ot, cała filozofia. Dodawanie jakichś cukrów żelujących, żelatyn i tym podobnych wynalazków mija się z celem.

Do słoików (najlepiej jeszcze gorących) wrzucam gorący dżem, wycieram brzegi, żeby nie było tam wody ani resztek dżemu, mocno zakręcam i stawiam do góry nogami na mniej więcej dobę. Potem powinny już się "zassać" - wypukłe denko po delikatnym naciśnięciu powinno zrobić się i pozostać wklęsłe.

Ponoć warto położyć kawałek nasączonego spirytusem papieru, ale że u mnie w domu jakoś tej metody się nie praktykowało, również jej nie stosuję.

Mały bonus - rosnąca fasolka szparagowa na jednej z sopockich działek :)


1 komentarz:

  1. Uwielbiam! Robię taki co roku, z samych leśnych, bo mniejsza ilość akurat mi jest na rękę ;) (robimy też kilka innych, a piwniczka mała hahahah)

    OdpowiedzUsuń