środa, 18 maja 2016

Zmiany i przeprowadzka

Z różnych powodów życie utrudniło mi prowadzenie bloga stricte kulinarnego. Obecnie na co dzień dostaję taką ilość inspiracji kulinarnych, że zwyczajnie obawiam się bycia posądzoną o zżynanie z pomysłów innych ;)

Od jakiegoś czasu myślałam też nad utworzeniem takiego miejsca w sieci, gdzie mogłabym pisać nie tylko o jedzeniu, ale również o swoich przemyśleniach, zainteresowaniach i na różne okołowegetariańskie tematy.

Oczywiście, miejsce na przepisy również tam się znajdzie :D Część pewnie przeniosę stąd.

Jeżeli więc ktoś tutaj trafi, to bardzo serdecznie zapraszam na smoczy-owoc.blogspot.com

Do zobaczenia! :)

niedziela, 1 lutego 2015

Krem z pasternaku i zielonego groszku

Mam kłopot z aparatem - w błyskawicznym tempie zjada mi baterie i czasem ma problemy z włączeniem się. Zostaje mi telefon. Jako że komórka Lubego z całkiem fajnym aparatem nie zawsze jest dostępna razem z dziennym światłem, z góry przepraszam za fotki wątpliwej jakości, jakie mogą się w najbliższym czasie pojawić ;)


Zupa ma przyjemny, pistacjowy kolor i równie przyjemny, kremowy smak.

A skąd wziąć pasternak? Cóż... moim źródłem zaopatrzenia jest Biedronka ;) Już wiele osób o tym wspominało i pisało. Niestety często pasternak jest sprzedawany jako pietruszka.
Najłatwiej go od niej odróżnić po zapachu. Należy odłamać kawałeczek korzenia lub zdrapać trochę skórki i powąchać. Wszyscy (mam nadzieję!) wiedzą, jak pachnie pietruszka. Pasternak pachnie łagodniej, bardziej słodko. Mi trochę przypomina marchewkę.

A, i korzenie często są duże i takie baaaardzo dorodne :)

Ale jeżeli nie dorwiecie pasternaku, to pietruszka też się sprawdzi.

Dodatek masła i śmietanki jest może i mało dietetyczny, ale znakomicie podbija smak.

Składniki
na 2 porcje

1. Szklanka zielonego groszku (z puszki lub mrożonego)
2. Trzy-cztery dorodne korzenie pasternaku
3. Pół szklanki śmietanki 30%
4. Dwie łyżki masła
5. Sól, pieprz, natka pietruszki
6. Świeży tymianek do posypania (zapomniałam dać na zdjęciu)
7. Szklanka wody do gotowania pasternaku

Pasternak obrać, pokroić na drobne kawałki. Gotować do miękkości i aż odparuje mniej więcej połowa wody. Dorzucić groszek, masło i śmietankę, zblendować. Doprawić do smaku.

Podawać ze świeżym tymiankiem i paluszkami z ciasta francuskiego.

niedziela, 11 stycznia 2015

Zmasowany atak umami, czyli wegański gulasz udający mięsny

Dziś przepis bez zdjęcia - całość została sporządzona mocno "na oko" i wchłonięta zanim zdążyłam pomyśleć o wzięciu aparatu.

Proporcje tu podane są jedynie orientacyjne. Sami musicie smakować i dodawać, co Wam pasuje ;)

Dopadła mnie ostatnio chętka na... gulasz. Taki mięsny. Wiadomo, zdarza się, że tęskni się za starymi posmakami, a smak takiego sosu był jednym z tych, które bardzo lubiłam.
Podumałam, porozkładałam w pamięci smak na czynniki pierwsze i postanowiłam spróbować go odtworzyć. Moim zdaniem próba bardzo udana :D

SKŁADNIKI
na około 4 talerze

1. 10-12 kotletów sojowych
2. pół litra bulionu warzywnego
3. Pół litra wody
4. Sos sojowy (ciężko określić ilość, ma być dość słone, a sos dodaje też dodatkową umami nutę)
5. Suszone leśne grzyby - kilka sztuk. Około siedmiu.
6. Dwie - trzy łyżeczki przyprawy do kurczaka (no cooo, lubię jej smak)
7. Duża cebula
8. Czosnek - tyle, ile lubicie ;)
9. Pieprz, słodka papryka
10. Opcjonalnie - marynowana lub świeża papryka
11. Dwie łyżeczki majeranku
12. Kilka suszonych pomidorów pokrojonych w paski

Kotlety zalewamy wrzącym bulionem. Po kilku minutach wyjmujemy (absolutnie nie wylewamy bulionu!) i kroimy na cienkie paski. Wrzucamy z powrotem do bulionu, dodajemy wodę, sos sojowy, pokrojone na nieduże kawałki grzyby (nie namaczamy ich wcześniej, wszystko mają oddać do sosu. No dobra, z resztek runa warto je oczyścić ^^), cebulę, czosnek, pieprz, paprykę (i tą suszoną i tą świeżą) oraz pomidory.

Wszystko dusimy przez około pół godziny. Warto posmakować i zobaczyć, czy jakiejś przyprawy nie dalibyście więcej. U mnie na przykład poszło sporo sosu sojowego i pieprzu. 

Sos smakowałby też świetnie z dodatkiem czerwonego wina.

Na koniec można zagęścić mąką lub wrzucić np. ryż, by ugotował się w sosie i go wchłonął.

Podawać z ryżem, kaszą lub ziemniakami. I ogórki kiszone do tego! :D


niedziela, 4 stycznia 2015

Ogórkowa według Pięciu Przemian

Dorwałam książkę Bożeny Cyran pt. "Jedz i żyj zgodnie z porami roku".  Nie dość, że ciekawie się czyta, to jeszcze aż ma się chęć wypróbowywać zawarte w niej porady :)

Wpisuje się to w chęć zmian, jaka opanowała mnie od kilku dni. Nie dość, że staram się porządkować przestrzeń wokół siebie, to jeszcze zachciało mi się zielonych soków (a niedawno pisałam, że średnio mnie przekonują :P), przejścia na weganizm i ćwiczeń. Zwłaszcza rozciągających, jogi. Mam nadzieję, że wystarczy mi zapału do zmieniania trybu życia na zdrowszy :D
I nie jest to noworoczne postanowienie - po prostu mi się chce.

W wyżej wymienionej książce autorka sporo miejsca poświęca gotowaniu według Pięciu Przemian. O ile jestem dość sceptyczna wobec tego jako metody zapewniającej posiłkom większą wartość odżywczą, to podoba mi się nieco wiedźmowaty, wręcz alchemiczny sposób gotowania.

No co ja poradzę, że czarownica z powołania jestem ;)

Zupa w rzeczywistości nie jest taka żółta, to wina światła ;) Choć oczywiście można do niej dodać trochę kurkumy, jak się wie, w jakiej przemianie należy to zrobić. 

Wzorowałam się na tym przepisie z Puszki: http://puszka.pl/przepis/4385-zupa_ogorkowa_wg_pieciu_przemian.html
Niemniej wprowadziłam modyfikacje (zerkając oczywiście do tabelki przyporządkowującej produkty do poszczególnych przemian. I tak moja wersja przedstawia się następująco:

Składniki
na około 4-5 talerzy zupy

1. Trzy obrane i pokrojone w małą (ok.1cm) kostkę
2. Jedna duża lub dwie średnie pietruszki, starte na dużych oczkach
3. Biała część pora, około 15cm, pokrojonego w półplasterki
4. Dwa ząbki czosnku
5. Duża cebula, pokrojona w półplasterki
6. Szklanka startych ogórków kiszonych (miałam już gotowe zawekowane, a w nich znajdował się już koperek widoczny na zdjęciu)
7. Sos sojowy i sól do smaku
8. Łyżeczka majeranku
9. Litr wrzątku
10. Pół szklanki mleka sojowego
11. Pół łyżeczki cukru

Do wrzątku dodałam majeranek.
Po chwili wrzuciłam (jednocześnie) pietruszkę, ziemniaki, mleko i cukier.
Po kilku minutach dodałam cebulę, czosnek i por.
Następnie sól i sos sojowy.
Gdy już ziemniaki będą miękkie wrzuciłam ogórki i gotowałam jeszcze przez chwilę.

Podane z chlebem własnego wyrobu :)

Idę po drugi talerz :P

Mleko z orzechów laskowych

Delikatnie pachnie orzechami i wanilią. Nowa mleczna miłość, zaraz obok kokosowego <3

Po raz kolejny poskąpiłam, kupując orzechy. Stwierdziłam, że 19zł/kg będzie mnie mniej boleć niż 50zł, i dopiero gdy zasiadłam do łupania przypomniałam sobie, jak bardzo nienawidzę tej czynności.
Ale miałam wielką ochotę na mleko orzechowe, więc zacisnęłam zęby (częściowo też po to, by powstrzymać się od podżerania) i uzyskałam około szklanki wyłuskanych orzechów.

Dodanie odrobiny słodyczy do mleka zdecydowanie poprawia jego smak i podkreśla orzechowe nuty.


Składniki
na około 2 szklanki tłustego mleka

1. 1 szklanka orzechów laskowych bez łupin
2. 2 szklanki wody + woda do moczenia orzechów
3. Szczypta soli
4. Pół łyżeczki (lub więcej, jeżeli chcemy słodki napój do bezpośredniego picia) cukru waniliowego (domowego lub kupnego, byle nie był to cukier WANILINOWY)

Orzechy zalewamy wodą i moczymy przez noc.

Rano odsączamy, dodajemy szklankę wody i blendujemy kilka minut. Im dłużej i intensywniej będziemy blendować, tym bogatsze będzie mleko.

Odsączamy na gęstym sitku.

Można od razu dodać resztę wody i cukier, ja jednak zalewam tą wodą wytłoczyny orzechowe i blenduję jeszcze raz, by wycisnąć z nich tyle dobrego, ile się da :) 

Najlepiej smakuje schłodzone.


Wytłoczyn nie wyrzucajcie! Można dodać je do ciast(ek) lub na przykład do musli lub owsianki. Świetnie sprawdzą się też z kaszą z poprzedniego wpisu. Podejrzewam, że można dodać je też do kremu czekoladowo-orzechowego a la Nutella.

sobota, 3 stycznia 2015

Sobota w obrazkach

Zachciało mi się ostatnio zielonych koktajli. Udałam się skoro świt (koło południa) do pobliskiej Biedronki celem nabycia składników, ale nie było niestety szpinaku. A na niego miałam największą ochotę (teraz dopiero pomyślałam, że trzeba było kupić mrożony. Nic to.).
Jako że o marchewce również zapomniałam, zblendowałam razem banana, pomarańczę, jabłko i kawałek ogórka. 

Do tego czekoladowy budyń z kaszy jaglanej, przyrządzony poprzedniego dnia, gdy zachciało się nam z Lubym czegoś słodkiego. Powstały cztery porcje, więc zostało na śniadanie :)
W tle, pod ścianą, ustawione są książki. Nie dorobiliśmy się jeszcze regału (mieszkamy razem od miesiąca, wow, gdzie to zleciało?), ale takie zaaranżowanie przestrzeni też mi się podoba. Jako tło do zdjęć wygląda tak poważnie i intelektualnie ;) 
Znajduje się tam głównie fantastyka - Pratchett, Piekara, Kossakowska...

CZEKOLADOWA JAGLANKA
(około 2 szklanki)

Składniki:
1. 100g kaszy jaglanej (jeden woreczek)
2. dwie łyżki kakao
3. 3-4 łyżki cukru (lub zamiennik)
4. Około 2 szklanek mleka roślinnego lub wody (z mlekiem będzie bogatsze w smaku, ale na wodzie też jest ok)
5. Dowolne bakalie w dowolnej ilości ;)
6. jeżeli użyliście wody - łyżka dowolnego tłuszczu

Kaszę, kakao, cukier oraz płyn  i ew.tłuszcz umieszczamy w garnuszku i gotujemy, często mieszając, aż kasza się rozgotuje (pomaga jej w tym mieszanie trzepaczką), a całość będzie miała konsystencję budyniu.
Dorzucamy bakalie, przelewamy do miseczek i zostawiamy do ostygnięcia. Dobrze deserowi robi noc spędzona w lodówce.


Nie było zielonego koktajlu - był za to zielony makaron ;)
Ciężko tu o przepis - podsmażona cebulka, czosnek, do tego trochę pesto, zielonego groszku, a na wierzch pokruszone orzechy.

A na koniec herbatka, której przygląda się Szczerbatek ;)

czwartek, 1 stycznia 2015

Dokąd teraz?

Zyskałam ostatnio większą motywację do pisania na tym blogu.
Mam wrażenie, że moje problemy z systematycznością wynikają z tego, że... jakoś nudno jest pisać wyłącznie o przepisach.
Z drugiej strony, o czym jeszcze skrobać?

W tym miejscu mam pytanie do Was: o czym chcielibyście czytać w Smoczej Kuchni? Jakie tematy mogą być interesujące na blogu o jedzeniu?
Może coś mniej związanego bezpośrednio z żarełkiem? Może jakieś wpisy cykliczne?

Chciałabym rozwinąć to miejsce, dlatego Wasze pomysły i rady będą dla mnie wielką pomocą :)